Do pierwszej imprezy w ramach Przeprawowej Ligi Polski juz tylko niecale 4 dni a tu cisza.
Kto z pojeepanych sie wybiera ?
pzdr
Ja i Mel jesteśmy.
Ja i Mel jesteśmy.
Sebastian, znowu jedziesz na prawym Scorpionem ?
pzdr
Taa, jak go zdąży poskładać A do środy nawet nie ma prawa go dotknąć (żeby pewnego częstochowskiego XJota ogarnąć ). My ze Zbyszkiem niestety nie jadymy - miejsca nie ma, ciśnienia nie ma, daleko za to jest Ale powywijajcie tam konkretnie Powodzonka życzę
My jedziemy ale nie w swojej klasie - PL-1 wiec zobaczymy jak powywijamy - tirforka nawet nie bierzemy bo nie mamy. Namawiamy lightblessa na team - bo to lepsze niż tirfor, ale......... coś specjalnie siły walki nie widać na praskiej stronie. Rozebrali milkę pół roku temu i się nie spieszą - znaczy koncepcyjnie pracują......... :pala: c...ioty jedne
Mel, jak chcesz to moge Wam wziac tirfora bo nie bede uzywal - przestal sie miescic w skroconym jeepie. Moj puzzleJeep jeszcze w sobote byl nietkniety praktycznie. Tylko obciety i zpickupowany. Od wczoraj podobno 4 osoby pracuja przy nim na zmiany i zgodnie twierdza ze bedzie gotowy na srode wieczorem - pozyjemy zobaczymy. Fakt jest taki ze jade totalnie zmodyfikowanym samochodem kompletnie nieprzetestowanym - jak cos kleknie na pierwszej probie to sie chyba zaplacze.
pzdr
Martinezz - no to bierz jak możesz. Może się przyda. A Wy w jakiej klasie starujecie? Jak w PL-1 to możemy Was pociągnąć, tylko zaczepy wzmocnij i udrożnij.
Martinezz - no to bierz jak możesz. Może się przyda. A Wy w jakiej klasie starujecie? Jak w PL-1 to możemy Was pociągnąć, tylko zaczepy wzmocnij i udrożnij.
No dobra to wezmiemy klocuszka My jedziemy w PL2 jak wszystko pojdzie zgodnie z planem
pzdr
[ Dodano: 2009-07-01, 11:03 ]
Do zobaczenia dzisiaj wieczorem albo jutro rano
P.S. Będzie z kim powalczyć w PL2 - teren i konkurencja szykuję się mocna
No to widzę,że większość z wrażenia nie wie co napisać w temacie - impreza się skończyła a tu cicho jak w ciemnej d........ Napiszę krótko mega ciężka impreza przeprawowa bez konieczności utopienia auta w błocie, choć i takie próby występowały ale w rzeczywistej mniejszości. Rajd wymagał od uczestników super sprawnego auta, niedrutowanego i nie zajeżdżonego - pełna weryfikacja sprzętu i umiejętności - wiele wąwozów, trawersów, pionowych zjazdów i takich samych podjazdów, dywany na moczarach i błoto po jaja. Dużo wody i kamieni - słowem wszystko co można sobie wymarzyć w jednym miejscu. Nie ma jeszcze wyników ale na pewno żadna załoga jeepa nie osiągnęła miejsca powyżej piątego w 3 klasach. Ale na bobku aby wygrywać trzeba jeszcze być tam po raz kolejny. Są tacy co robią 2x tylko 3 oesy i mogą powalczyć o pudło, są tacy co zrobią 30 pieczątek - tacy jak my i będą gdzieś daleko daleko. Generalnie impreza prosta - petla ca 100 km jednego dnia robisz w od kratki x do przodu, wieczorem zdajesz kartę i na drugi dzień robisz tą samą trasę od punktu x ale w drugą stronę roadbooka - co przynajmniej w teorii oznacza, że próby przejazdu również robisz odwrotnie, co może już takie proste nie być - to co było trudne od góry staje się jeszcze trudniejsze od dołu.......... My w dwa dni nie objechaliśmy tej pętli...... również przez defekty - łacznie zrobiliśmy 180 km trasy z dojazdówkami i spaliliśmy 100 litrów paliwa (motor to 4 litry HO z xj-ta ). Jechaliśmy w wyczynie i pomimo chęci (martinez - dzieki za tirfora ) i posiadanych trapów - w zasadzie jechaliśmy sami bez trapów i ręcznej wyciągarki.Nasze trapy dłuższe o jakieś 15 centów od szerokości auta już pierwszego dnia po iluś tam zahaczeniach o drzewa rozwaliły nam chłodnicę. W ciągu kilku godzin, dzięki m.in. kosie i salco mogliśmy w Bobolicach odebrać nową chłodnicę. Stara pomimo iż ciekła po załataniu klejem służyła nam tego dnia jeszcze na paru pieczątkach. Niestety czasu zjechania do bazy i powrotu na trasę nie dało się odzyskać. Z pewnością wiele satysfakcji dało nam pierwszego dnia, że wzbudziliśmy uznanie teamu suzuk, które na długich i stromych trawersach robiły próby 3x dłużej niż my i finalnie na jednej z nich wciągnęlismy obie na raz na górę, jak i patroli, które wyciągaliśmy z łagru ze dwa razy. finalnie - ten dzień skończylismy wbici bakiem (nie tylnim zderzakiem bo taki był kąt podjazdu) w drzewo. Z opresji uwolnił nas dopiero Scorpion z załogą Wojtek i Wagoneer. Na OS - trawers juz nie starczyło czasu - po naszym powrocie na trasę te same patrole, którym pomogliśmy wcześniej ponad 3 godziny walczyły aby podjechać pod wzniesienie kończące tę próbę. Bez wsparcia czy choćby tirfora próba ta nie była możliwa do przejechania. drugi dzień zaczął się zdecydowanie lepiej i pomimo wywalonej dętki w tylnym kole, po dobiciu cisnienia do pow. 3 atm powietrze przestało schodzić. Reszta pracowała na 0,5 atm, ale nie było czasu pojechać do wulkanizacji . Zweryfikowaliśmy w międzyczasie soft dach naszego YJ, lusterka i jeszcze parę halogenów i innych pierdół ale auto było cały czas sprawne i dawało radę. Co do tempa i wyniku - tego nie dało się w łatwy sposób zweryfikować, ale widzieliśmy, że wiele aut po pierwszym dniu zakończyło udział w imprezie, również wiele tych z czołowki polskich rajdów. My jechaliśmy dalej ale już unikając prób, które definitywnie były nie do zrobienia na trakcji - powiedzmy, że było to kilka pieczątek i kolejny Oes - młyn, fantastyczna próba, ale do wykonania w PL1 jedynie przy użyciu trapów, tirfora i kilogramów szczęścia. Było pieknie dopóki na trasie nie spotkaliśmy kolejnego teamu patrolowo-uazowego. Próba pomocy jednemu parchowi kosztowała nas wybuch przewodu hamulcowego, a układ pomimo wyeliminowania z obiegu jednego koła pozostał zapowietrzony do końca imprezy i zdecydowanie odebrał mi animuszu, szczególnie przy próbach zjazdowych. Zresztą zaraz po tym wpitoliliśmy się w takie błoto, że ten sam team przy uzyciu mechanika wyciągnął nas z opresji, ale na pomoc czekalismy ze dwie godziny - bo najpierw wybuchł niestety patrol......... Czasu starczyło nam juz tylko na dojechanie do bazy. Tak to chaotycznie może, ale realnie wyglądało z naszej strony. Reasumując - impreza zacna, bardzo wymagająca i kurewsko trudna dla wszystkich tras. Ja jadąc pierwszy raz bez wind - poznałem nowe możliwości auta, lin asekuracyjnych i liznąłem nowych technik wyrywania złomu z opresji. Parę rzeczy się zweryfikowało negatywnie, konstrukcja ogólnie wytrzymała, choć przegląd na Mazowieckie będzie dużo wiekszy niż dotychczas. Auto nieźle dostało w d..pę. Ale jest szansa, że na nowy rok bedzie dobrze jak wytrzyma. Z pewnością na połaczenie patrola z benzynowym motorem choćby od jeepa pokazuje, że nawet z suzukami można walczyć. Poza niestety szerokością To tyle z mojej strony, zdjęć niestety chyba wogóle nie mamy, bo i kto miał na nie czas...... Za rok na pewno jedziemy, bo naprawdę warto.
[ Dodano: 2009-07-07, 00:59 ]
Nareszcie Gadałem dziś z Wagoneerem bo ciekaw byłem wrażeń. Tak czy siak gratulejszyn za wolę walki i przywiezienia wrangla w całości do domu. Grunt to zabawa i mega lekcja, wynik gdzieś dalej
Star czeka, na beerdeema nie mogę się doczekać od lutego. Mazowieckie pewno już w PL3, ale wolę nie zapeszać. No i wiem już jak ciąć auto i co zrobić z górą - w końcu
Widze Mel ze mamy podobne przemyslenia Moje krotkie podsumowanie Bobka i kilka zdjec wrzucilem na: http://wind.mplus.pl/?p=76
Ciekawe co piszesz o spalaniu. U mnie (tez 4.0 HO) wygladalo to tak ze w pospiechu zainstalowalismy bak od f126p o pojemnosci 21 litrow. Po zatankowaniu po korek starczylo nam na 3/4 pierwszego dnia. Dolaliśmy do pelna i w ten sposob przelatalismy reszte pierwszego i polowe drugiego dnia. Dolalismy okolo 10 litrow i starczylo do konca. Finalnie samochod spalil ponizej 50 litrow. Nie kumam skad takie roznice
Pozdro
Nie kumam skad takie roznice Pewnie masa i opory układu napedowego melowozu sa większe niż Twojego chiroka - swoją drogą poszedleś po całości martinezz z cięciem i gięciem - no i mel, jako przedstawiciel kasty burżuazyjnej używał pewnie klimy...
Skąd róznice - ja napędzałem 37 cali i jakieś 1950 kg. Cały czas auto pracowało i nic nie wspomagało silnika (w sensie np winda), no i jedynie 0,5 atm - co bez błota też stanowiło spory opór - a na asfaltach - przez te doloty i remonty zrobiliśmy pewnie ze 40 kilometrów łacznie, no i bez windy większość stromych podjazdów, jak i niektóre błocka ciągnęliśmy do odcięcia zapłonu - na wielu PP nie było alternatywy dla powolnej wspinaczki gdybyśmy utracili trakcję......... No i pewnie finalnie przejaskrawiam - bo 100litrów to jest łacznie głowny i przelewowy zbiornik, więc pewno wyszło z jakieś 85 litrów - ale to i tak jest sporo. Jak uda mi się skontaktować z kolegami od czerwonego patrola - to może wrzucę filmik z pokonywania jednej z błotnych pieczątek - to zobaczysz co się robi jak się nie ma alternatywy na wyjechanie z próby po własnych śladach a błoto wciąga...... nie było miejsca na lightowe pyk...pyk...pyk...
Mel, a jeszcze niedawno twierdziles ze PL2 jest za drogie .... Zobacz ... zjarales 50 l wiecej paliwa Zakladając ze litr kosztuje 4,40 to miekka reka wywaliles w bloto (doslownie i w przenosni) 220 zł . A biorąc pod uwagę koszty jakie niewątpliwie trzeba będzie ponieść na rehabilitacje kregoslupa po 2 latach takich startów z tirforem i kilometrami trapów to lepiej juz zainwestowac te marne 10 000 w gigglepina i miec dodatkow satysfakcje ze dbasz o srodowisko i nie dymisz niepotrzebnie po lasach. Normalnie zaraz udowodnie ze to ekologiczy sport jest
pzdr
Mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni występ w PL1 - a co do klasy - jeszcze tydzień przed Bobkiem miałem zapewnienia, że brdm dojedzie do warszawy, no i w p.zdu dojechał gdzieś ale nie do mnie. Ja to jestem już za wygodny aby z przydasiami po lesie ganiać. No i poza tym to auto nie do tej klasy jest tworzone od roku............ czy dłużej....
Wiem wiem, tak tylko sobie zartuje
Swoja droga PL3 to masakra. Jak patrzylem na to co robia zalogi ktore chcialy sie liczyc w tej klasie... 200% ludzkiej normy przez 100% czasu. Na 2 miejscu byla taka zaloga (niebieski samochod) po rajdzie chwile rozmawialismy z pilotem (mlody chlopak okolo 20 lat) okazalo sie ze on nie ma pojecia zielonego o offroadzie. Kierowca siedzi w samochodzie i mowi mu co ma robic a on zapierd.... z lina jak opetany caly czas biegiem. Dla mnie to paranoja ale niestety obawiam sie ze do tego to wszystko zaczyna zmierzac. dlatego za swoja "nisze" uwazam PL2. Mega trudne proby ukladane pod "mechanikow" w zwiazku z czym zazwyczaj nie bedzie szansy przejechac wszystkiego i elementem strategii bedzie umiejetne selekcjonowanie na co sie wbijac a co odpuscic.
pzdr
Dojrzewanie tyczy się wszystkich - sam zauważysz, że lepiej będzie wstawić za dwa klocki z montażem stara niż palić na tych samych pieczątkach elektryki za dwa razy tyle pięć razy częściej. A jak zobaczysz do tego wszystkiego jak taki mechanik na 3 biegu wyciąga auto w tempie biegacza, a Ty obok te same 100 metrów zrobisz w dwie godziny co jakiś czas chłodząc silnik - zmienisz zdanie Taka jest kolej rzeczy i w tą stronę idzie ten sport. PL1 - jest zupełnie innym wyzwaniem - dla mnie klasą samą w sobie. A PL2 po przejechaniu aut z PL3 i rozryciu prób to tylko walka o przetrwanie........... A te gigglepiny i inne grzechotniki psują się tak samo jak chińczyki a taki np hamulec grzechotnika to wydatek 1300 zł - sam taki wiozłem koledze na Bobka i odbierałem od przedstawiciela warna. Kosmos cenowy a wytrzymałość w zasadzie jednosezonowa przy 5-6 mocnych imprezach w roku. Każdy widzi kto i czym się liczy w przeprawówkach, wiem też co umię i co mam, ale jak sam wiesz czasami frajdą jest samo ukończenie rajdu