ďťż
Serwis znalezionych haseł
Pozycjonowanie stron internetowych

Do założenie tego tematu natchnęło mnie jedno zdanie Michała Pola. Chciałem żeby każdy kto wypowiadał się (a raczej wyśmiewał Polskich fanów Barcelony, MU, Interu czy Liverpoolu przeczytał to.

Rozwija się ostatnio temat kibiców drużyn zagranicznych, którzy ponoć nie mogą się równać z kibicami zespołów lokalnych, ponieważ nie mogą co tydzień wspierać klubu na stadionie, cała ich łączność z drużyną przerywa się w momencie odejścia od komputera. Jak Ty się na to zapatrujesz?

Ja jestem właśnie zbudowany takimi kibicami. Od kiedy mam bloga i częściej bywam w Internecie, wyżej cenię kibiców drużyn zagranicznych. Patrzę na strony tych klubów, bardzo wysoko je oceniam. Chodzi mi o pasję, z jaką ludzie piszą o swoich drużynach, o ilość czasu, jaką im poświęcają. Nie widzę powodów, dla których mieliby być gorsi od fanów polskich zespołów. Każdy w końcu kiedyś trafi na Anfield czy Santiago Bernabeu, ale liczy się pasja, z jaką ludzie podchodzą do swojej drużyny.

PODPISUJE SIĘ PO TYM REKAMI I NOGAMI!


Powinieneś wlepić sobie ostrzeżenie. Nazwa tematu nie ma chyba nic wspólnego z Twoim postem Powinien raczej brzemieć: "Kibicowanie europejskim potęgom", niż "Sezonowcy", bo w końcu jest teraz wysyp sezonowych kibiców Lecha, a to raczej zespół z ligi polskiej. W połowie lat 90-tych mieliśmy taki sezonowy wysyp kibiców Legii i Widzewa, wcześniej w latach 70-tych, przysłowiowi "wszyscy" kibicowali Górnikowi.

Co do treści wywodów p. Michała to zgodzić się mogę z jednym, że w internecie to kibicowanie zagranicznym klubom wygląda rzeczywiście imponująco. Tylko, że internet, a rzeczywistość to jednak 2 inne światy. Choć jak dla mnie każdy może się czuć kim chce, chcesz się nazywać kibicem Liverpoolu to się nim nazywaj, nic mi do tego, ja wolę jechać jutro nawet tylko pod stadion w Gliwicach, żeby dopingować Górnik zza płotu.

Ciekawy wpis na blogu p. Czado, jedynego szanowanego przeze mnie redaktora GW z dnia 27 lutego:


Dziś pierwsze mecze 1/8 finału Ligi Mistrzów. O tym, że chciałbym widzieć jej upadek, już pisałem. Oczywiście uwielbiam klubowe rozgrywki międzynarodowe, ale w formie klasycznej, sprawdzonej - w takiej jaka właśnie się zaczyna, czyli w pucharowej. Jedyne co mnie dziś uwiera, to fakt, że w 1/8 grają przedstawiciele tylko siedmiu lig (aż trzy ma w stawce więcej niż dwie drużyny), a nie tak jak powinno być, czyli szesnastu.

Było już, że z zamówionych przez "Gazetę" badań sondażowych wyszło, co wyszło: już dla co czwartego Polaka deklarującego zainteresowanie futbolem, ulubionym klubem jest przede wszystkim ekipa zagraniczna. "Nasza liga, zohydzona serialem korupcyjnym, wyglądem stadionów i panującymi na nich obyczajami, musi stać się bardziej przyjazna miłośnikom futbolu" - pisał Rafał Stec. Oczywiście, że musi. Ale fakt, że dotąd się nie stała, jest - moim zdaniem - efektem nieszczęsnej reformy europejskich rozgrywek na początku lat 90. Kwestią sporu jest, czy miała ona wpływ decydujący na degrengoladę polskiej ligi czy może raczej drugoplanowy. Dla mnie decydujący.

Czy gdyby wajcha poszła w drugą stronę i w Lidze Mistrzów grały regularnie dwie polskie drużyny, a dwie kolejne walczyłyby w eliminacjach, to nasza ekstraklasa wyglądała by jak wygląda? Czy stadiony byłyby tak samo przestarzałe, wiekszość kibiców na pustawych trybunach nadal rzucałaby przekleństwami, a sędziowie dorabialiby na ustawianiu meczów? Czy gdyby można oglądać w ogólnodostępnym kanale telewizyjnym polskie drużyny równie często jak te zagraniczne, przytoczona wyżej statystyka byłaby równie przygnębiająca?

W efekcie powstania Ligi Mistrzów w takim, a nie innym kształcie polski kibic stał się mentalnym niewolnikiem. Zaczął bezgranicznie wierzyć w dwa światy - ten lepszy, niedościgniony w czworokącie Lizbona - Glasgow - Berlin - Rzym i ten gorszy, u nas, z dziurawymi siatkami, klnącymi wyrostkami, a po przyjściu z meczu, ze śmierdzącymi naczyniami tkwiącymi w zadzewiałym zlewozmywaku.

Mało tego; mam wrażenie, że mentalnym niewolnikiem stał się także niejeden polski dziennikarz sportowy, który bardziej sławi to, co zagraniczne niż własne. Zauważam to zwłaszcza w jednym momencie: kiedy w polskiej lidze pojawia się grajek z nieprzeciętnym talentem, ktoś dla kogo ludzie zaczynają chodzić na mecze, moi niektórzy koledzy zaczynają zastanawiać się w jakiej renomowanej lidze byłoby mu najlepiej, prześcigają się w doniesieniach, który wielki klub pierwszy zapłaci za niego konkretną sumę i wreszcie krytykują kiedy jednak lokalna ikona się opiera, gdy okazuje się, że walizek nie ma zamiaru pakować...

Oczywiście zachwycam się niebotycznym tempem i akcjami w lidze angielskiej, hiszpańskiej, francuskiej albo włoskiej. Oczywiście doceniam ich wspaniałość. Ale marzę jednocześnie, że wrócą czasy, gdy nie trzeba będzie koniecznie wyjeżdżać, żeby nauczyć się grać w piłkę na międzynarodowym poziomie. Mam przeczucie, że byłoby to możliwe nawet dziś, gdyby nie chamstwo UEFA sprzed ponad piętnastu lat. To był szatański plan: trzeba wytrzymać parę lat krytyki ze strony skrzywdzonych państw. Potem dorośnie w nich nowe pokolenie kibiców, które tego podziału będzie bronić z gorliwością neofity! A właściwie już nie neofity: obecne nastolatki nie nawracały się z miłości do polskiej ligi, bo one nigdy w nią nie wierzyły, nigdy jej nie znały, nie doceniały, nie kochały. Miłości do futbolu nauczyły się dzięki telewizji i grom komputerowym...

Polska liga przypomina mi dziś stare, wyschnięte koryto rzeczne znad brzegu którego zaledwie słychać głośny szum wzburzonej wody (czyt. kasy)skierowanej przez hydrologów (czyt. UEFA) w inną odnogę rozlanej kiedyś równomiernie rzeki. Dokładnie tak, słowo "równomiernie" jest właściwe. Czy piewcy wielkości Bayernu, Milanu albo Chelsea pamiętają, że jeszcze przed wojną ten pierwszy klub dostał łomot od Ruchu (u siebie), ten drugi od Pogoni Lwów, a ten trzeci od Wisły? Fanom Barcelony przypomnę, że kiedy w 1970 roku przyjechała na Górny Śląsk grać z GKS-em Katowice jej nazwa nie budziła tak gigantycznego wrażenia jak dziś. Piłkarze GieKS-y nie padali na kolana na sam dźwięk nazwy. Na Śląski przyszły wówczas tłumy, bo w tamtych czasach zawsze przychodziły. Uważam, że legendę Barcelony w Polsce i nie tylko w Polsce w dużej mierze zbudowała telewizja. No bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że w jedenastce stulecia FCB znalazło się tylko dwóch piłkarzy (Cruyff i Maradona) grający w niej przed telewizyjną erą Ligi Mistrzów? Czy wcześniej nie rozgrywała wspaniałych meczów, nie zdobywała wspaniałych trofeów? Przecież Barcelona ma 110 lat, a LM zaledwie - 17. Tymczasem dla kibiców okres 1899-1973 okazał się białą kartką papieru...

Podkreślam: piszę akurat o Barcelonie, nie dlatego, że jej nie lubię, ale dlatego, że właśnie przez nią poniosłem osobistą porażkę. Wiem już, że mój syn na mecze polskiej ligi chodzić ze mną nie będzie. A może chodziłby, gdyby nie powstała Liga Mistrzów, którą na okragło może oglądać w telewizji?

Łudzę się, że namiętność polskiego kibica do polskiej ligi nie wygasła, ona jest jakby w uśpieniu. Ale niech wreszcie trafi się drużyna, która wyrwie się wreszcie ponad przeciętność, niech regularnie pogra w tej cholernej Lidze Mistrzów (innego wyjścia nie ma, bo przecież formuła europejskich rozgrywek sprzed 1992 roku nigdy nie wróci). Niech będzie motorem napędowym, niech pociągnie za sobą w rozwoju całą piłkarską Polskę.

Wtedy polski kibic znów polubi ekstraklasę.


[ Komentarz dodany przez: Fler: Czw Kwi 02, 2009 7:07 pm ]
ja, niestety, nigdy nie mialem szansy ogladac polskiej ligi. teraz strasznie nad tym ubolewam, staram sie zalatwic ta cholerna, zasrana cyfre plus jednak z marnym skutkiem, bo moj tata jest obojetny wobec pilki i jemu wystarcza lokalna tv (polsat sport, eurosport i tvpsport ) nie wiem co sie stalo, kiedy powstawala lm, moj blad. moja ulubiona druzyna jest Roma, nie za sukcesy, nie za to, ze w kazdym miejscu w internecie jest zauwazalna, nie za to, ze w kazdej gazecie jest cos o niej napisane.

marzy mi sie aby polska liga byla transmitowana w ogolno dostepnej tv. podobno ma byc transmitowany mecz lech v wisla w tvp w sobote. no niby cos rusza.

ale nie przekreslalbym wszystkich kibicow wielkich klubow. dla niektorych ludzi to tez jest cos waznego. oprocz tapetki na telefonie i koszulki z bazaru.

ps. dobry tekst.
dla mnie, kibicowanie zagranicznym druzynom jest dziwne ... no bo nawet z czystej definicji slowa Kibic, mozna wywnioskowac ze kibic to czlowiek, ktory jest zawsze z zespolem, laczy go z nim duza więź, jest na bieząco w sprawach klubu i chodzi na mecze , wiec nie wiem czy mozna nazwac kibicowaniem to ze ktos lubi Manchester, bo przeciez przegladanie newsow na stronach, ogladanie meczy i napinanie w internecie nie nalezy do zadan najwierniejszych kibicow


aha.. czyli Ty jesteś kibicem tylko klubów z Inowrocławia?
tak, kibicem jestem Sportino a lubie Inter
Ja największa sympatią darze AC Milan. Mimo iż w polskiej lidze kibicuje Lechowi to i tak wyżej stawiam Milan. Mimo iż nie byłem na ich meczu(jeszcze) to czuje ogromny sentyment do tej drużyny.
mimo iż na której drużyny nie byles meczu? mimo iż ja nie moglem byc na meczu Romy, to jak sie wybiore to was bede gnebil mimo iż.
Milanu rzecz jasna
Ja jestem już od kilku dobrych lat fanem Realu Madryt, miałem okazję być parę razy na meczu 'Królewskich'. Pozatym jestem kibicem Odry Opole, staram się regularnie chodzić na mecze i ogóle jakoś wspomagać Oderkę, gdyż ostatnim czasy przechodzi ona spore problemy finansowe itp.

Pozdro
Ja od małego jestem kibicem Juventusu, choć nigdy nie byłem na meczu rzadko oglądam mecze(brak canal +) Czasem na necie obejrzę, ale mam ogromny sentymenty do tej drużyn.. wszyscy w okół mnie kibicują Manchesterowi United, Barcelonie, ja zawsze jestem sercem z Juventusem. Na meczu finałowym LM Milan - Juventus to skakałem ze złości, radości ... A nawet uroniłem łzę po przegranej.

Od zawsze też uwielbiam Gigi Buffona on zainspirował mnie do grania na bramce, nawet jak ma słabą formę wierze że się podniesie
Jestem kibicem Realu Madryt od kilku lat, nigdy nie miałem okazji być na Santiago, co jest moim ogromnym marzeniem. Bardzo chciałbym oglądnąć z trybun mecz Królewskich. Mam nadzieję, że to marzenie się spełni. W Premiership preferuję Man Utd, we Włoszech rzymską Romę, w Niemczech Borussie Dortmund, a w Hiszpanii wiadomo. Słowo preferuje nie znaczy, że kibicuje.
Kilka ładnych lat jestem kibicem Arsenalu.

Jestem z drużyną na dobre i na złe.

Moim ulubionym zawodnikiem Arsenalu jak i

ogólnie jest Cesc Fabregas.

Ponadto Arsenal gra przyjemną dla oka piłkę
Ja już kilka lat kibicuję PSV Eindhoven. Dwukrotnie miałem okazje byc na Philips Stadion. Niestety połozenie geograficznie nie pozwala mi na oglądanie kazdego meczu z trybun. Jednak w te wakacje najprawdopodobniej bede w Holandii. Tak ze nie obejdzie sie bez wizyty w Eindhoven
Manchester United ma ok. 400 mln kibiców na całym świecie. Real Madryt i Juventus podobną ilość. O tym wiedzą wszyscy. I Wy myślicie, że wszyscy co tydzień walą na stadion na mecz?

Temat bez sensu.

Uczęszczanie co tydzień na mecz nie jest istotą kibicowania
Nie, istotom kibicowania jest czytanie na necie wiadomości o klubie i wypisywanie głupot na forach.

Manchester United ma ok. 400 mln kibiców na całym świecie. Real Madryt i Juventus podobną ilość. O tym wiedzą wszyscy. I Wy myślicie, że wszyscy co tydzień walą na stadion na mecz?

Temat bez sensu.

Uczęszczanie co tydzień na mecz nie jest istotą kibicowania


a właśnie ze uczęszczanie na mecze jest najwazniejsze. JA jestem kibicem klubu z mojego miasta. Jestem na każdym meczu u siebie i na większosci na wyjezdzie nawet jak musze przejechac całą Polske. Po meczu zawsze zamienie kilka słów z zawodnikami i bardzo często pojawiam się na treningach. To jest istota kibicowania, a czytanie newsow na oficjalnych lub nieoficjalnych programach i ogladanie meczy w internecie napewno tym nie jest
Michael - bez sensu to jest twój post..(ale każdy ma swoje zdanie, ok)

według mnie kibic(tylko prawdziwy) powinien interesować się swoim klubem, jeżeli nie ma możliwości być na stadionie to chociaż, po spotkaniu wiedzieć wynik....

Zgadzam się ze Stingiem choć z tym jest mały problem:

To jest istota kibicowania, a czytanie newsow na oficjalnych lub nieoficjalnych programach i ogladanie meczy w internecie napewno tym nie jes

No wiesz jako kibic Juventusu innego wyboru nie mam(mieszkając w Radomiu)

A na świecie pełno jest sezonowców.. np Barcelona wygra LM będzie miała 20 mln kibiców, a za rok taki Juventus to Stara Dama będzie miał 20 mln a Barcelona 16 mln .. sezonowcy tacy są i nic ich nie zmieni....

PS- Juventus ma 400 mln kibiców z czego około 300mln interesuje się SERIO tym klubem..

Tick:

Trafiłeś w sedno klub np. Juventus się rozleciał gra w tym serie C z tych 400 mln zostanie 100 mln(choć jak powiedziałeś te liczby są o wiele za duże)

Przykład Radomiaka:D

Klub który kiedyś grał w I lidze(mówię na stare), kilka sezonów w II dużo w III teraz gra w V i jednak została ta garstka kibiców która dalej kocha ten klub.. I jak na mecze łaziło 4k kibiców łazi po 2k w tym pełno dziadków itd

Nie, istotom kibicowania jest czytanie na necie wiadomości o klubie i wypisywanie głupot na forach.

piękne

tak Michael, Manchester ma 400mln "kibiców" na całym świecie, jak Real i Juventus podobną ilość to i Barcelona, Inter, Arsenal, Liverpool, Chelsea, Bayern tak samo. więc wychodzi, że 3 600 000 ludzi jest tylko za tymi 9 klubami (a w sumie mogłem zapomnieć o tym, że niektórzy są jednocześnie za Realem, Barceloną i Chelsea). a myślę, że tak naprawdę na całym świecie piłką interesuje się max. 1mld ludzi. już to tysiąc razy pisałem i mówiłem, że co by było, jakby tak nagle np z Juventusu zrezygnowali sponsorzy i klub by się rozklekotał tak, że grałby w odpowiedniku naszej okręgówki. ciekawe ilu "kibiców" na świecie wtedy by mieli. albo też kiedyś zapytałem dlaczego nie słyszy się wypowiedzi typu: "jestem kibicem Getafe" (choć już niektórzy pewnie zaczynali być, jak ci mało co Bayernu nie wyeliminowali w PU). odpowiedź prosta: każdy kocha sukces. i nie żalcie się tu znowy, że Tick niesprawiedliwy, że kochacie np Barcę tak, że życie byście oddali, że jesteście z nią już od 3 lat i będziecie na zawsze! żę pokochaliście ją jak byli w kryzysie! kurde, szanuję was chłopcy, taką miłością jak wy niby darzycie jakiś tam klub to ja chyba własnej dziewczyny nie darzę...

i jeszcze co do mojego zdania na temat czegoś tam do zagranicznych klubów, to tyle, że niektóre można lubić, inne nie, niektóre bardziej, inne mniej.

dlaczego nie słyszy się wypowiedzi typu: "jestem kibicem Getafe" (choć już niektórzy pewnie zaczynali być, jak ci mało co Bayernu nie wyeliminowali w PU). odpowiedź prosta: każdy kocha sukces.

"Zbawiciel! Normalny Zbawiciel!"

900 % racji Tick. i nikt tego nie zmieni. i tak bedzie zawsze. i stad jest tylu "fanow" Manchesterow, Barcow i innych Chelsea.

PS. widzialem ostatnio z bliska jak sie zachowywali podczas hymnu kibice LFC. Większość zbytnio się nie przejmowała.
Ja oglądam każdy mecz Milanu na necie, byłem 2 razy na San Siro, robię o nich filmy (czasami na Milan Chennel wyśle jakiś), to znaczy, że nie jestem kibicem? W Polsce nie darzę sympatią żadnego klubu, jedynie lubię Znicz Pruszków, a Legia W-wa z musu, by nie dostać jakoś przypadkowo. Drugim lubianym przeze mnie klubem jest Newcastle, ale nie już tak jak Milan, ale mimo wszystko, nawet jak spadną do 2 ligi to za nimi będę. Staram się oglądać ich mecz przynajmniej raz w miesiącu. Nie jestem ich oddanym kibice, ale na prawdę lubię ten zespół. Trzeci lubiany klub to... Real Zaragoza, nie wiem czemu, po prostu darzę ich dużą sympatią, ale nie oglądam prawie ich meczów. 4-5 razy w roku to max.

Denerwują mnie lubie, którzy lubią klub za jednego piłkarza, teraz w Milanie jest od |-|uja sezonowców Ronaldinho, który jęczą, że Dinho nie gra... ale jak on nie chce biegać?! I te komentarze. 100 komentarzy nt. Dinho powinien grać nawet jak nie ma formy! Toż szlag trafia, a i ci co jęczą młodych trzeba.

W Polsce nie darzę sympatią żadnego klubu, jedynie lubię Znicz Pruszków, a Legia W-wa z musu, by nie dostać jakoś przypadkowo

o kururururururur tekst roku

to jak ktoś jest za Wisłą i jak w Krakowie go ktoś zaczepi to proponuje taki dialog:

-za kim jesteś?

-za Wisłą

-no to masz wpierdołkę

-żart, żart, za Cracovią jestem!

-to tym bardziej, bo my z Nowej Huty

-a wy pytaliście mnie za kim ja jestem? no oczywiście, że za Hutnikiem!

powiem wam, ze na szczescie nie ma takiego zjawiska w kregach Romy. nie ma sezonowcow, takich, ktorzy jecza na jednego zawodnika itp. (przynjamniej ja nie spotkalem). i jest git. jest krag starych wyjadaczy, ktorzy jezdza na mecze. chcialbym dolaczyc, ale jeszcze za wczesnie.

podobnie jak Czarek, ja lubie Athletic Bilbao tak jak on Real. PSG lubie w ten sam sposob co on Newcastle.

Ale powiem wam, że czuję się kibicem Romy, nawet jak nie byłem na żadnym meczu.

Manchester ma 400mln "kibiców" na całym świecie, jak Real i Juventus podobną ilość to i Barcelona, Inter, Arsenal, Liverpool, Chelsea, Bayern tak samo.

ManU, Real, Juve to kluby z największą ilością kibiców na świecie - reszta ma o wiele mniej. Więc ta matematyka jest niepotrzebna.

Oczywiste jest, że np. Ja kibicuję Juventusowi bo jest to jeden z najlepszych klubów na świecie. Gdybym nie zobaczył jego meczu w Lidze Mistrzów w TVP to za pewnie nie wiedziałbym o jego istnieniu. Zacząłem im kibicować, bo byli bardzo znani. Zawsze o tym kto komu kibicuje decydują warunki zewnętrzne. Wiadomo, że np. Zagłębie Sosnowiec ma kibiców tylko i wyłącznie w Sosnowcu i okolicach, a Flota Świnoujście w Świnoujściu. Nikogo to nie dziwi. Chociaż są wyjątki: http://www.sport.pl/pilka/1,93854,4631350.html

Ale mimo wszystko nigdy nie przestanę Juventusowi kibicować. Chociażby dlatego, że ten klub zawsze będzie wielki. Ale nie tylko - Stara Dama ma wspaniałe tradycje [a ja interesuję się historią], wielkich piłkarzy i kibiców - to jest po prostu magia - miłość do klubu, której nie da się opisać słowami. A zakochałem się w tym klubie, bo jest on bardzo dobry. Tak samo jak z miłością do kobiety - zapraszasz na randkę dziewczynę, która podoba ci się fizycznie, a dopiero potem się zakochujesz.



Ale powiem wam, że czuję się kibicem Romy, nawet jak nie byłem na żadnym meczu.


Ja tak samo, tylko Milanu. A inne kluby po prostu lubię


stary, szacun na ośce, nie znam bardziej wiernego i zaangażowanego kibica.

Definicja słowa kibicować :

Lista haseł


kibicować

1. «przyglądać się rozgrywkom sportowym i dopingować tych uczestników, z którymi się sympatyzuje»

2. «przyglądać się pewnym wydarzeniom lub wspierać czyjeś działania»

• kibic • kibicowski


Więc?

Tak jak w Milanie wkurza mnie Carlo, tak w NUFC "Gruby", tak w Zaragozie jest mi to obojętne, bo ich tylko lubię.

Czyli jak bym mieszkał w Tajlandii, to nie mógł bym wspierać np. Bari?

_________________________________________________---

taka ciekawostka :

Ciekawa sytuacja jest w rodzinie byłego piłkarza AC Milan - Alessandro Costacurty.

Jego żona jest za Juve, syn za Interem, on za Milanem...

Gdybym nie zobaczył jego meczu w Lidze Mistrzów w TVP to za pewnie nie wiedziałbym o jego istnieniu.

tak, a widziałeś kiedyś w LM mecz np Palermo? mi się wydaje, ze nie, a myślę, że wiesz, że istnieje.



kibicować

1. «przyglądać się rozgrywkom sportowym i dopingować tych uczestników, z którymi się sympatyzuje»

2. «przyglądać się pewnym wydarzeniom lub wspierać czyjeś działania»

• kibic • kibicowski



Przyglądam się meczu w TV, dopinguję ich krzycząc na całe mieszkanie.
odwalcie się już od tego, że na mecze trzeba chodzić, bo widzę, że tylko tym się bronicie. kibice a obserwatorzy to wieeeeeeeeeeeeeeeeeeeelka różnica, a wy wszyscy w tej drugiej grupie jesteście. porównaj sobie Michaelku kibica Juventusu - ciebie, a np mojego kumpla, kibica Wisły, który jest rok starszy od ciebie, a pojechał za swym klubem do Barcelony czy Aten. i pomyśl co ty robisz dla Juve, a co on dla Wisły. i on jest kibicem. a ty jak się za kibica uważasz to wierz mi, obrażasz tym prawdziwych kibiców.

Tak samo jak z miłością do kobiety - zapraszasz na randkę dziewczynę, która podoba ci się fizycznie, a dopiero potem się zakochujesz.

jak jest dobra fizycznie to sie zakochujesz, a jak w łóżku jest cienka to nie??

ja tam bym wolal dziewczyne, z ktora moge dobrze spedzic czas, a nie na jedno ruchanko na tydzien.

ja pokochalem Rome za styl gry, za to co robili na boisku, za pare innych rzeczy. nie za to, ze grali w LM. bo jak zaczalem kibicowac to jeszcze nie grali


Gdzie tak napisałem? Przeczytaj dokładnie ze zrozumieniem to co napisałem - Zawsze jest tak, że zaprasza się na randki kobiety, które cie się podobają.

nie zawsze, bo moją dziewczynę poznałem podczas gry w kosza i nie planowałem z nią nic więcej. lepiej poznałem i pokochałem nie za to jak wygląda, choć uważam ją za wizualny ideał kobiety, tylko za to jaka jest. liczy się wnętrze, nie otoczka.

polecam przesłuchać - http://www.youtube.com/watch?v=mOJPvgYxBNI

porównaj sobie Michaelku kibica Juventusu - ciebie, a np mojego kumpla, kibica Wisły, który jest rok starszy od ciebie, a pojechał za swym klubem do Barcelony czy Aten. i pomyśl co ty robisz dla Juve, a co on dla Wisły. i on jest kibicem. a ty jak się za kibica uważasz to wierz mi, obrażasz tym prawdziwych kibiców.

Ja na razie pojechałem za swoim do Bratysławy. No i pod Warszawę [żeby zobaczyć miejsce śmierci Gaetano Scirei] Po za tym, będę jeszcze jeździł dużo, oj duuużo. Tylko, że ja mam wiele innych kosztownych hobby i pasji, za rok maturę, którą chce dobrze zdać, i mało czasu.
tak, on ma maturę za 3 tygodnie, a nadal jest na każdym meczu u siebie (choć ma ponad 100 km) i większości wyjazdów.



Przyglądam się meczu w TV, dopinguję ich krzycząc na całe mieszkanie.


Ja nie wyobrażam sobie, że oglądając jutrzejszy mecz z Porto drę się na cały głos śpiewając glory, glory i inne takie. Jakbym zobaczył Gerrarda na ulicy to nie pobiłbym go, za to że gra w jakże uwielbianym przeze mnie Liverpoolu. Nie chodzę do szkoły w koszulce United, nie oglądam każdego spotkania, jednak śledzę na bieżąco wyniki, wierzę w to że zdobędą wszystkie możliwe tytuły, czyli sympatyzuję z tym klubem. Sympatyzuję.

W Polsce najbardziej lubię Górnik. Ale czy jestem ich kibicem? Czy tak samo jak alojzy jestem na każdym meczu? No nie, ale życzę im jak najlepiej. Dlatego nazywam się fanem tudzież sympatykiem United jak i Górnika.
Ja jeszcze nie mam 16 lat, by należeć do MCP

Ooo właśnie mi tego brakowało. Agresor ma rację, nie jestem kibicem, a sympatykiem. Synonimy, a jak różne. OK, niech wam będzie jestem sympatykiem
a w ogóle co to jest za pomoc drużynie jak siedzisz przy TV i krzyczysz? wątpię czy cię słyszą.


PS. widzialem ostatnio z bliska jak sie zachowywali podczas hymnu kibice LFC. Większość zbytnio się nie przejmowała.

?
Pomyśl za nim coś napiszesz.


Gospodarze uczcili pamięć ofiar na Hillsborough.

Fler, to bylo do mnie? ogladnij filmik, uczcili to jedno, ale to chyba nie preszkadza w spiewaniu hymnu. uczcili to pieknie. byla idealna cisza. ladnie tez zachowali sie Rovers, w ktorych imieniu Warnock podarowal tort (?) kibicom. mam nadzieje, ze jeszcze bede mogl zobaczyc reakcje kibicow z Anfield przed meczem, bez otoczki rocznicy wydarzen na Hilsbrough.
Filmik oglądnąłem już w niedziele. Rzeczywiście doping nie był jakiś genialny (chociaz wg. mnie slaby nie był) ale to był wyjątek od reguły. Zobacz sobie to co działo się w np. środę (mecz z Chelsea).

nigdzie nie odbierałem kibicom LFC tego co robia, tego co zrobili. ale troche niemrawo sie zachowywali

koniec OT. teraz koniec
Co innego kibicować drużynom z Polski, co innego z Hiszpanii, Włoch, Anglii. Nie rozumiem jak można mówić o kimś, że nie jest kibicem tylko dlatego, że nie oglądnął żadnego meczu na żywo, na stadionie. Po pierwsze z uwagi na to, że mam prawie 16 lat sam do Hiszpanii, na Santiago nie pojadę, po drugie na pewno nie dostane ot tak sobie 2000 zł na podróż, wyżywienie i zakwaterowanie. Więc nie rozumiem tej waszej gadki.

Co innego kibicować drużynom z Polski, co innego z Hiszpanii, Włoch, Anglii. Nie rozumiem jak można mówić o kimś, że nie jest kibicem tylko dlatego, że nie oglądnął żadnego meczu na żywo, na stadionie. Po pierwsze z uwagi na to, że mam prawie 16 lat sam do Hiszpanii, na Santiago nie pojadę, po drugie na pewno nie dostane ot tak sobie 2000 zł na podróż, wyżywienie i zakwaterowanie. Więc nie rozumiem tej waszej gadki.

No i właśnie dlatego jesteś jedynie sympatykiem. Niczego od siebie nie dajesz tej drużynie. Tak samo ja jestem (jak na razie) sympatykiem Wisły Kraków, bo na meczach jestem rzadko. Za to kibicem jestem Czuwaju, bo jestem na każdym meczu u siebie, ale nie mogę się równać z tymi, którzy jeżdżą też na każdy wyjazd.
ale myslisz, ze klubom nie zalezy na takich kibicach? na pewno chca miec rowniez takich, ktorzy pomimo tego, ze nie sa na meczach wspieraja druzyne i slawia ja w swiecie
Szczerze nie obchodzi mnie czy mnie nazwiecie sympatykiem czy kibicem czy kimś tam jeszcze nigdy nie byłem na stadionie Juve, mecze oglądam gdy mogę(czyli raczej rzadko, ale staram się) ale zawsze jestem sercem z tą drużyna. Gdy Juventus spadł do Serie B dalej kibicowałem trzymałem kciuki, a każdy w okół mnie krytykował Juventus.

Na mecz nie pojadę z wielu powodów:

- Jestem u dużo za młody

- Rodzice nie będą mieli takiej kwoty

Więc "odwiedzić" Juventus będę mógł dopiero za kilka lat .. i nie wiadomo czy Juventus będzie w Serie A czy B czy nawet C ale o ile będę mógł odwiedze Turyn.

PS- A istnieje różnica między lubieniem a czymś innym ......

Lubię Bayer Leverkusen, Wolfsburg, ale jest to ogromna różnica co do uczucia do Juventusu.

ale myslisz, ze klubom nie zalezy na takich kibicach? na pewno chca miec rowniez takich, ktorzy pomimo tego, ze nie sa na meczach wspieraja druzyne i slawia ja w swiecie

Dokładnie. Ja byłem na jednym wyjazdowym meczu Juve. Po za tym kupuję flagi [jedną powiesiłem w szkole w sali od języka włoskiego], oryginalne koszulki [na tym klub zarabia kasę] itd. Rozwieszam po wielu miastach Europy wlepki Juve, rozmawiam z każdym fanem futbolu o moim klubie. Mam też T-shirt z wielkim herbem Juve na klatce piersiowej, który często zakładam - sławię Starą Damę.

po drugie na pewno nie dostane ot tak sobie 2000 zł na podróż, wyżywienie i zakwaterowanie.

Znajomy kiedyś pojechał na derby Rzymu za 280 zł w dwie strony (+ koszt biletu), więc nie przesadzaj.
to co on autostopem jechal?

byloby fajnie jakby tyle to kosztowalo.
Do Włoch stopem, we Włoszech busem.

znów porównam klub do dziewczyny - widziałeś ją raz, gdy była na jakimś wypadzie. masz jej adres, nie odwiedzasz jej nigdy, ale wysyłasz jej kwiaty, czekoladki [ona to potem sprzedaje, przez co zarabia kasę] itd. na każdym murze piszesz "kocham Michalinkę", z każdym znajomym rozmawiasz właśnie o niej. masz ją w znajomych na naszej-klasie, przez co wziąłeś jej zdjęcie i masz je na koszuce, którą często zakładasz. wysyłasz jej prezenty na n-k - sławisz ją.

ale jest twoją dziewczyną? będzie twoją żoną? nie. i tak samo jest z Juventusem. nie jesteś i nie będziesz jego kibicem. najwyżej sympatykiem bądź fanem.


Akurat tutaj chyba niezbyt trafne porównanie. Z dziewczyną da się porozmawiać, popieścić ją itd. Z ławką na stadionie Juventusu raczej bym tego samego nie proponował.
gościu, błysnąłeś teraz. nie będę tłumaczył, bo kto mądrzejszy pewnie zrozumiał, a na ciebie może przyjdzie czas.

gościu, błysnąłeś teraz. nie będę tłumaczył, bo kto mądrzejszy pewnie zrozumiał, a na ciebie może przyjdzie czas.

chłopie, to metafora była!

polecam:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Metafora

chłopie, to metafora była!

Wiem co to jest metafora, sam jej pierwszy użyłem.

Ty mi odpowiedziałeś metaforą, to ja Cię również metaforą ugościłem.

oryginalne koszulki [na tym klub zarabia kasę]

Nie zapominaj, że firma produkująca te koszulki również zgarnia za to pieniądze.

Ja aktualnie nie śledzę postępów żadnej europejskiej drużyny, jednak jakiś sentyment mam od dłuższego czasu do Atletico Madryt. Lubię tą drużynę, sam nie wiem nawet dlaczego. Może dlatego, że jest zgodą zaprzyjaźnionego klubu z Widzewem.? Nie wiem i nawet może czasem dobrze, że nie wiemy niektórych rzeczy. Nie mam jednak gadżetów tego klubu, nie przymierzałem się do zakupu jakichkolwiek. Może w niedalekiej przyszłości to się zmieni. Chciałbym kiedyś w życiu swym odwiedzić stadion Vicente Calderon i myślę, że to jest rzecz, która może się spełnić w niedalekim czasie. Myślę, że mogę się nazwać takim sympatykiem, choć nie mam żadnych gadżetów i nie jestem aktywny w życiu tego klubu.
Przy niektórych postach to nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Istnieje coś takiego jak kibicowanie zagranicznym drużynom. Nie dziwię się, że w Waszym wieku mało kto był na meczu za granicą, no ale lat dużo to nie macie.

Mówienie o tym, że nie jest się kibicem danego klubu, gdyż nie jeździ się regularnie na mecze nie jest w moim mniemaniu prawdą. Patrząc nawet na polską ligę to nie ma opcji, żeby ktoś był na każdym meczu swojej drużyny, gdyż jest to praktycznie niemożliwe. Zawsze jest opcja, że coś komuś wypada i musi opuścić spotkanie. Są oczywiście wyjątki, ale to nazywa się już fanatyzmem i pełnym oddaniem klubowi.

Tutaj dochodzimy do kolejnego aspektu. Klub i drużyna. W swoim przypadku( wiem, że wiele osób ma taki pogląd) ja kibicuję Widzewowi jako klubowi, a nie jako nazwie, która reprezentują piłkarze. Bo we współczesnym świecie jest coraz mniej piłkarzy, którzy wkładają w swą grę całe serce. Nie chodzę na mecze po to, żeby koncentrować się w 100% na boisku, na podniecaniu się grą, której w Polsce jest jak na lekarstwo. Idąc na mecz, idziesz reprezentować klub, pomóc graczom dopingiem w odniesieniu zwycięstwa, a nie usiąść z dupą, założyć szaliczek na szyi i przez 90 minut kilka razy wydać z siebie jęk zawodu tudzież radości. We współczesnym świecie pojęcie prawdziwego kibicowania zmieniło się. Teraz właśnie mamy na całym świecie miliony "kibiców" Manchesteru, Barcelony, Realu czy chociażby Chelsea. Rynek piłkarski zdominował pieniądz. To niestety przeniosło się na trybuny. Ideał kibica to taki, który przyjdzie na mecz, zasili budżet klubu kupując kiełbasę czy napój i w ciszy obejrzy mecz. Śmiem twierdzić, że stadion to nie teatr, a przez te wielkie potęgi stadiony się nimi stają. I niestety to niedługo może dojść do Polski. Politycy są zachwyceni Anglią, bo tam to najlepiej widać. Nie zaprzeczam, że w Hiszpanii czy we Włoszech nie ma ruchu ultras, jednak jest to coraz rzadziej spotykane. Przyznanie Polsce EURO to kolejny krok, który zniszczy u nas takie kibicowanie, jakie od lat widzimy na trybunach. Doping, oprawy, zabawa- to jest część widowiska. Jednak EURO w Polsce to zniszczy.

Trochę wyszedłem poza temat, jednak trzeba zrozumieć istotę kibicowania. W każdym kraju obecnie jest ona inna. W Anglii internetowy napinacz, który pozjadał tysiące rozumów, nie będący nigdy na meczu, jest kibicem klubu. W Polsce tak nie jest i każdy wie co to jest kibicowanie, jednak już za 3 lata Polska stanie się zapewne jak Anglia.
A co sądzicie o dopingowaniu ulubionej drużyny (zagranicznej) grupami, np. spotkanie kibiców w pubie?

. Nie zaprzeczam, że w Hiszpanii czy we Włoszech nie ma ruchu ultras, jednak jest to coraz rzadziej spotykane.

A mi się wydaje, że tak nie jest. Ruch Ultras, z tego co czytam rozwija się. No przynajmniej w Juventusie.
Jak już gdzieś pisałem, kto jak siebie sam nazwie to mi jest ganz egal, ale jak czytam, że jakiś Heniek w szkole prawie został pobity przez 'kibiców' Realu, bo jest 'kibicem' Barcelony, to nie wiem czy płakać czy się śmiać. Tak samo jak czytam, że istotom kibicowania jest kupowanie koszulek i innych gadżetów, czy naklejanie vlepek To jest istota, ale nabijania kabzy kopaczom i prezesom. Że z tego będą lepsi kopacze i lepsze wyniki? Może będą, może nie, wg mnie to nie jest najważniejsze w kibicowaniu. Może dla mnie, kibica drużyny, która od kiedy pamiętam nie osiągnęła praktycznie nic poza stagnacją w dolej połówce 1 ligi polskiej jest to bardziej oczywiste, od kogoś, kto polubił drużynę bo grała wspaniale w LM czy innych rozgrywkach (tak przecież jest łatwiej, prawda?). Ważne są wspólne przeżycia na stadionie, wspólne świętowanie do rana zwycięstw czy opijanie smutków, więź jaka powstaje między kibicami, godziny podróży w niepewności czy wejdzie się na stadion, a potem zabawa mimo porażki 0:3 np. w takiej Gdyni. Tego przez internet moi drodzy nie przeżyjecie. Pojechać raz na kilka lat na wycieczkę w komfortowych warunkach do Rzymu, Turynu czy Liverpoolu może każdy, kto będzie miał trochę kasy. By jeździć na mecze gdy piździ, leje, a kopacze dostają następne szmary od tak samo słabej drużyny, to już trzeba trochę charakteru. Tego też z fotela nie widać. Ale może z wiekiem się to zmieni. Większość lubi pooglądać dobry futbol, ja też, ale różnice między jednym kibicowaniem, a drugim są chyba nadto widoczne, by nazywać je taką samą nazwa.
podpisuję się wszystkim czym potrafię pisać pod tym co napisał alojzy 100% racji i najlepsze podsumowanie całej dyskusji.
Ja także podpisuję się pod Alojzym

Tego przez internet moi drodzy nie przeżyjecie. Pojechać raz na kilka lat na wycieczkę w komfortowych warunkach do Rzymu, Turynu czy Liverpoolu może każdy, kto będzie miał trochę kasy. By jeździć na mecze gdy piździ, leje, a kopacze dostają następne szmary od tak samo słabej drużyny, to już trzeba trochę charakteru. Tego też z fotela nie widać. Ale może z wiekiem się to zmieni. Większość lubi pooglądać dobry futbol, ja też, ale różnice między jednym kibicowaniem, a drugim są chyba nadto widoczne, by nazywać je taką samą nazwa.

Aha, czyli jeśli ktoś jest bogaty, leci sobie samolotem na mecz do Turynu, wykupuje lożę VIPÓW. Juventus wygrywa mecz, to nie jest prawdziwym kibicem? Z kibicowaniem jest jak z wiarą w boga - nie da jej się zmierzyć, ocenić - jest to wartość niematerialna.

Po za tym alojzy mówisz jak taki chłop ze wsi, który uważa, że prawdziwe życie jest tylko wtedy kiedy z trudem wiążesz koniec z końcem. A wszyscy bogaci nie wiedzą co to prawdziwe życie. A to jest guzik prawda.

Aha, czyli jeśli ktoś jest bogaty, leci sobie samolotem na mecz do Turynu, wykupuje lożę VIPÓW. Juventus wygrywa mecz, to nie jest prawdziwym kibicem?

Dla mnie to o czym piszesz to wycieczka, a jak już pisałem x razy, jak Ty się sam nazwiesz jest mi obojętne. Tak samo, jak nie rozumiem rzucanego na lewo i prawo stwierdzenia "prawdziwy kibic". Jakie jest przeciwieństwo tego? Nieprawdziwy? Zresztą nie o tym pisałem w poprzednim poście. Konkluzją było, że nazywanie tym samym "mojego kibicowania", z "Twoim kibicowaniem" jest chyba lekkim nieporozumieniem. Jako, że nigdy nie byłeś z tej mojej strony, to pewnie ciężko Ci to ocenić. Ja oceniać mogę, bo między moim kibicowaniem Górnikowi nie mogę postawić znaku równości mojemu kibicowaniu United, choć pewnie równie dużo wiem o obu klubach, na równym poziomie śledzę ich wyniki czy widziałem podobną ilość meczy. Pewnie jeśli pożyję jeszcze kila lat to i na OT będę na wycieczce.


alojzy napisał/a:

jeden wali z buta z Szczecina do Częstochowy, drugi jedzie pociągiem, niby obaj są pielgrzymami, ale czy to to samo?

Ten co wali z buta jest po prostu frajerem. Bo jaki to ma sens? Po co na nogach skoro, można wygodniej i szybciej? Gdyby za podróż na nogach była jakaś nagroda, satysfakcja, to rozumiem, ale tak nie jest


brednie piszesz Michałek. Ma to sens, bo w końcu po coś jest ta pielgrzymka. Jak nie wiesz po co jest pielgrzymka to nie możesz nic o tym powiedzieć.
http://www.youtube.com/watch?v=DGFtFSY60TI

Oto jak się można bawić przy telewizorze
ale kibice! szacun na ośce! jeszcze jakby tak pod stadionem śpiewali, nie zostając wpuszczeni to spoko, ale żeby telewizor był fetyszem?
Sam się trochę z tego śmieję, ale widocznie jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. No i atmosfera tam była, nie da się zaprzeczyć
Filmik podany przez Michael'a pokazuje że Juve ma lepszych kibiców w Polsce przed telewizorem niż w Turynie na Delle Alpi/Stadio Olimpico di Torino.

Moja rozmowa z Tick'iem nie zmieniła jego zdania o mnie(tego się spodziewałem),no ale trudno,jakoś to przeżyję.

Alojzy napisał że wyjazd Polaka na mecz do Turynu jest "wycieczką",jest to kompletna nieprawda jeśli na mecz jadą kibice pokroju tych z filmiku Michael'a.

Z miłością do klubu jest podobnie jak z miłością do człowieka,jeśli ktoś kogoś kocha,nie sposób wybić mu tego z głowy.

Po postach Alojzego czy Tick'a wiele osób pewnie się zawahało i pomyślało sobie-"ja chyba jednak kibicem nie jestem",ja się nie waham i nigdy nie będę,kocham Barcę i żaden Alojz,Tick czy inne "ktosie" tego nie zmienią.

Myślę że kto jak kto,ale Michael "kibicem sukcesu" nie jest,dlaczego ? bo wielkich sukcesów Juventus ostatnio nie odnosi...

Filmik podany przez Michael'a pokazuje że Juve ma lepszych kibiców w Polsce przed telewizorem niż w Turynie na Delle Alpi/Stadio Olimpico di Torino.

Taka jest prawda. Juventus ma kibiców na całym Świecie, tylko w Turynie nie. Mieszkańcy miasta kibicują Torino.

Chodziło mi o "sezonowca" czyli kogoś,kto przestaje "kochać" klub,gdy ten nie wygrywa LM czy dajmy na to Scudetto.

Moja rozmowa z Tick'iem nie zmieniła jego zdania o mnie(tego się spodziewałem),no ale trudno,jakoś to przeżyję.

po czym to niby wywnioskowałeś?
Moim ulubionym klubem jest Londyński Arsenal. Kocham ten klub.

Jestem wiernym kibicem od 2000 r. Na przyszły sezon zamierzam wykupić

oficjalne członkostwo Junior Gunnera ( pakiet do lat 16) Arsenalu Londyn.

Oglądam wszystkie mecze drużyny we wszystkich rozgywkach.



© Pozycjonowanie stron internetowych Design by Colombia Hosting