Śmierć - stan charakteryzujący się ustaniem oznak życia, spowodowany nieodwracalnym zachwianiem równowagi funkcjonalnej i załamania wewnętrznej organizacji ustroju.
Dziś moja mama natchnęła się na artykuł w "Pani Domu", w którym ks. Brune mówi, że śmierć nie istnieje. Owy człowiek całe swoje życie poświęcił na badania i jak się okazuje nasi bliscy zmarli jednak żyją. Dowodem na to są sytuacje, które ks. Brune zamieścił w artykule:
Oto jedna z nich:
"Taśma magnetofonu przwijała się długo, monotonnie, w całkowitej ciszy. I nagle: "Mamo! Mamusiu!" - głos chłopczyka drżał od łez. "To ja Alan. Nie smuć się, ja żyję! Tęsknię za tobą. Ale zawsze, kiedy o mnie myślisz, jestem przy tobie" - matka załkała cicho, żeby nie uronić ani słowa. To był głos jej małego synka zmarłego...12 lat temu. "Tato, ja cię bardzo kocham, ale zawodzisz mnie" - głos syna był teraz silniejszy, przepojony smutkiem. "Dlaczego sprawiasz taki ból mamie? Nie zasługuje na to, tyle wycierpiała...Chcę ją zabrać do siebie" - ojciec zaszlochał głośno, przeraźliwie. "Ojcze zastanów się, jakie będzie życie mojego rodzeństwa bez mamy? A twoje? Pijesz ciągle, a to jest złe. Zapomniałeś zupłenie o modlitwie. A przecież masz tyle możliwości, żeby odmienić życie. Spraw, żeby mama była szczęśliwa. Opiekuj się rodziną, bo ją bardzo kocham."
Co sądzicie o tym? Artykuł ma 1,5 strony, praktycznie sama treść. W Polsce można kupić dwie książki ks. Brune - "Umarli mówią do nas" i "Powiedzcie im, że śmierć nie istnieje."
Co o tym sądzicie? Zapraszam do burzliwej dyskusji na temat śmierci oraz książek i w/w cytatu, który przekazuje do nas ks. Brune.
Normalnie, albo Cię zakopią i będziesz dobrym nawozem, albo Cię spalą i tyle. Wielka filozofia. A to, że komuś się we łbie miesza to już nie nasza wina.
Czy ks.Brune jest leczony? Bo jeśli nie to powinien zacząć!
W 100% zgadzam się z Alojzym.
W Polsacie ostatnio był taki program po godz.19 i tam coś gadali o tym że człowiek jak umrze to potem wciela się w kolejnego człowieka, takie życie po życiu ... I robili taką hipnozę że typ pamiętał co się działo w poprzednim jego wcieleniu .Nie wiem jak to się nazywa ale takie wierzenia to prędzej do jakieś kultury na wschodzie pasują ...
To jest chyba reinkarnacja.
No to to mi chodziło tylko że z bani mi wypadło .
W Polsacie ostatnio był taki program po godz.19 i tam coś gadali o tym że człowiek jak umrze to potem wciela się w kolejnego człowieka, takie życie po życiu ... I robili taką hipnozę że typ pamiętał co się działo w poprzednim jego wcieleniu .Nie wiem jak to się nazywa ale takie wierzenia to prędzej do jakieś kultury na wschodzie pasują ...
Program nazywa się "Strefa tajemnic" i od pewnego czasu można go oglądać na Polsacie.
Miałem okazje zobaczyć odcinek w którym był poruszany temat "reinkarnacji". Osoba chłopaka pamiętała czasy z przeszłości, a dokładnie swój pobyt w zamku i walkę w której zginął. Był na tym zamku, a był to zamek w Malborku i dokładnie go opisywał, co gdzie się znajdywało, zgodnie z prawdą.
Epikur mówił, że nie należy bać się śmierci, bo gdy jesteśmy, śmierć nas nie dotyczy, a gdy przychodzi śmierć, to nas już nie ma
Ale głęboka filozofia... Starożytni filozofowie phhh A co jeśli np. 10 letnej dziewczynce umrą rodzice - nie dotyczy jej to? Albo jak komuś umrze miłość życia?
phhh, stary, ale w kontekście całego epikureizmu to jest bezbłędne, i twoje kontrprzykłady nie miałyby sensu
Żadna filozofia Ci nie wytłumaczy śmierci matki, albo obojga rodziców 10 letniej dziewczynki - ta dziewczynka nawet nie mówię tutaj o stracie najbliższej osoby, ale pojawia się problem kto ją ma utrzymać - zapewne trafi przymusowo do domu dziecka, gdzie nie ma tam atmosfery i miłości jak w rodzinie. Jestem epikurejczykiem - ale epikur mówił o tym, że w naturalnej radości życia przeszkadza komuś lęk przed śmiercią. No wiadomo, że komuś może przeszkadzać, skoro jeśli umrze powiedzmy np. 12 latek, który nie zrealizował się w żadnym aspekcie życia. Po za tym bądźmy filozofami, a nie anty filozofami - filozof szuka nowych pomysłów, idei, a nie ślepo recytuje poglądy innych filozofów.
nie do końca widać zrozumiałeś epikura. u niego nie przejmujesz się tą mamą, która ci umarła, bo nie z niej czerpiesz przyjemność. a przyjemność rozumiana jako brak cierpień to szczęście.
ale cierpieniem jest strata mamy przecież
ale cierpieniem jest strata mamy przecież
może dla Ciebie, ale Epikur by Cię wyśmiał.
a to...
ciekawe co mu matka zrobiła
a to...
ciekawe co mu matka zrobiła
nie znamy genezy nauk epikura
a całkiem serio to nie chodzi o jego niechęć do matki tylko o jego system filozoficzny. po prostu nie należy przywiązywać się do czegoś, co może wywołać cierpienie.
olej go. a co do tematu ale ty herdek pierdzielisz. wierzysz w to?
skoro zalozyl ten temat to mozilwe ze tak :>
nie znamy genezy nauk epikura
Mi się wydaje, że tą genezą była choroba psychiczna... ;p
Mi się wydaje, że tą genezą była choroba psychiczna... ;p
no ba. najwięksi niekoniecznie muszą być normalni. Einstein był ekscentrykiem a nie wiem czy nie był chory
Mi się wydaje, że tą genezą była choroba psychiczna... ;p
no ba. najwięksi niekoniecznie muszą być normalni. Einstein był ekscentrykiem a nie wiem czy nie był chory
Choroba psychiczna to nie ekscentryzm.
wiem, ale miałem na myśli, że jeżeli nie był chory to elscentryczny