dziśÂ miałem przygodę zakopałem się w śniegu, w polu. Mam kiepskie opony, wranglery montowane oryginalnie w XJ 2001, chyba czas je zmienić...
ostatecznie udało mi się wyjechać, wajcha na part-time, do przodu - do tyłu i udało się rozbujać. mam jednak duże zastrzeżenia co do takiej jazdy - dla skrzyni to przecież zabójstwo? jak sobie radzić w takiej opresji?
Założyć opony odpowiednie do pory roku i warunków na drodze :pała: . A przede wszystkim nie dopuścić do zatrzymania auta bez Twojej zgody. Jeżeli czujesz, że za chwilę koła zerwą trakcję, cofasz i jak taran - do przodu po trochu robisz sobie drogę. Generalnie trzy podstawowe zasady: ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć
Założyć opony odpowiednie do pory roku i warunków na drodze :pała: .
na osobowym aucie mam zimówki i letnie, a przy jeepie hmm... liczyłem że uda mi się znaleźć jakieś opony całoroczne, które dadzą radę i na asfalcie i lekkim błotku i śniegu..
nie zapuszczam się regularnie w teren, dlatego typowo terenowe opony nie będą dla mnie dobrą inwestycją. Co polecasz w moim przypadku? seryjnie jest 215/75R15
co do zimówek to zastanawiałem się nad BFGoodrich Winter Slalom Ksi, ale bardziej skłaniałbym się ku całorocznym Pirelli SCORPION ATR
ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć Otóż to
udało się rozbujać. mam jednak duże zastrzeżenia co do takiej jazdy - dla skrzyni to przecież zabójstwo?
no właśnie, zabójstwo, czy nie zabójstwo? Miałem ostatnio podobną sytuację co źrebak, z tym, że mnie wciągnęło do rowu. Omijałem zaparkowany na polnej drodze samochód i jedną stroną wciągnęło mnie. Nie było innego wyjścia jak tył - przód. Walka nie trwała długo, i w końcu wycofałem na pole i z rozpędu wjechałem na drogę. Pozostaje jednak pytanie czy na przyszłość stosować tego typu technikę? W błotku też przecież zdarzają się takie sytuacje, że trzeba auto rozbujać. Co prawda ja zawsze robię to tak, że nie zmieniam biegu na gazie, tylko D->ogień->odpuszczam->R->ogień
Pirelli SCORPION ATR Dobre są tylko, że miękkie, jak będziesz jeździł na czarnym więcej to ok. Miałem takie i raczej są 40% na 60% teren do asfaltu. Może lepiej BFG AT.
, a przy jeepie hmm... liczyłem że uda mi się znaleźć jakieś opony całoroczne, które dadzą radę i na asfalcie i lekkim błotku i śniegu..
Do wyboru do koloru, ważne tylko aby były to opony Nowe, nie bieżniki. M+S marka obojętna. Ja kupiłem yokohama i do września tego roku będzie 3 pełne sezony. Poprzedni właściciel miał je 2 sezony. 5 pełnych lat; na jednych oponach; w zimie i w lecie; jak na jeepa to bardzo dużo. Rocznie robię ok 16t. Raz w roku Chorwacja, w terenie grandem bardzo żadko. Przy QD pierwszy leci przód, w ostatnim roku użytkowania opony wypada; przód założyć do tyłu, bo na śniegu nie bardzo już da się skręcać przy większej prędkości. Wybór należy do Ciebie. Jeśli pipka będziesz używał podobnie jak ja, to masz rozwiązanie... Kup najlepiej opny z najwyższej półki. Będą drogie, ale zasłużą na swoją cene tak jak moje.
ja mialem na swoim M+S - latał od lewej do prawej jak dzi... po katowickiej. zalozylem BFG AT i jest wspaniale.
nie zapuszczam się regularnie w teren, dlatego typowo terenowe opony nie będą dla mnie dobrą inwestycją. Co polecasz w moim przypadku? seryjnie jest 215/75R15
co do zimówek to zastanawiałem się nad BFGoodrich Winter Slalom Ksi, ale bardziej skłaniałbym się ku całorocznym Pirelli SCORPION ATR mam scorpiony str i jestem zadowolony, nieradzą sobie tylko na lodzie i breji pośniegowej , zrezta jak i najlepsze zimówki
liczyłem że uda mi się znaleźć jakieś opony całoroczne, które dadzą radę i na asfalcie i lekkim błotku i śniegu..
ja mam w swoich jeepach pierwsze opony z tej listy jeśli chodzi o śnieg to jadą po nim jak po czarnym , zresztą Winiu testował mojego jeepa na tych oponach i nie można było sie zbytnio pobawić na śniegu tak trzymają.A postawienie auta bokiem wymaga naprawdę wysiłku
Co polecasz w moim przypadku? seryjnie jest 215/75R15
co do zimówek to zastanawiałem się nad BFGoodrich Winter Slalom Ksi, ale bardziej skłaniałbym się ku całorocznym Pirelli SCORPION ATR O oponach było zylion razy. Trzeba użyć opcji szukaj i trzymać się tematu
Technika jazdy offroad
no właśnie, czy można zmieniać biegi jeszcze na obrotach bez hamulca ?? Czasami przydałby się taki wystrzał, ale zapobiegawczo wolę nie próbować
Nie powinno sie tak robic.
a na czym polega przychamowanie przy dodawaniu gazu, coś tam pisaliśccie, ze wtedy napędy lepiej się zasprzeglaja?
chodzi o to że na daną oś idzie 100% mocy z wału. A jak jest poślizg to idzie tylko na jedno koło(tak teoretycznie) a jak zahamujemy to przyblokujemy to koło więc jakby nie patrzeć moc z wału musi gdzieś "pójść" więc najprawdopodobniej obróci się też drugie koło.
Jako ze w mojej okolicy sporo jezdzimy na szlaki zima w kopnym sniegu to podziele sie z wami technika jaka powinno sie stosowac w takiej sytuacji.
Trzeba BARDZO obnizyc cisnienie w oponach...nawet jak sie nie ma beadlockow...cisnienie spuszczamy do 0.2 - 0.3 atmosfery - opony robia sie wtedy praktycznie flaki ale dzieki temu powstaje duuuzo wieksza powierzchnia jaka auto styka sie ze sniegiem i przez to nie zapada sie w kopnym sniegu...jedzie sie gora. Trzeba jezdzic powoli zeby opony nie spadly ale z testow wynika ze jest to najskuteczniejsza metoda jazdy w glebokim sniegu...zadne cofanie sie i probowanie ponownie..czy inne metdoy na tarana.
no tak, ale wtedy kompresorek musowo na pokładzie .
Jako ze w mojej okolicy sporo jezdzimy na szlaki zima w kopnym sniegu to podziele sie z wami technika jaka powinno sie stosowac w takiej sytuacji.
Trzeba BARDZO obnizyc cisnienie w oponach...nawet jak sie nie ma beadlockow...cisnienie spuszczamy do 0.2 - 0.3 atmosfery - opony robia sie wtedy praktycznie flaki ale dzieki temu powstaje duuuzo wieksza powierzchnia jaka auto styka sie ze sniegiem i przez to nie zapada sie w kopnym sniegu...jedzie sie gora. Trzeba jezdzic powoli zeby opony nie spadly ale z testow wynika ze jest to najskuteczniejsza metoda jazdy w glebokim sniegu...zadne cofanie sie i probowanie ponownie..czy inne metdoy na tarana. Świetna technika Dzis jak sie wpakowałem bez rozpedu w zasypany sniegiem dół to dopiero po 3 m jazdy po warstwie wierzchnej owa sie zapadła i pieknie sie powiesiłem na budzie Złotego środka na jazde po śniegu nie ma, z pewnościa pomoga nam duze kapcie, niskie cisnienie w nich i technika jazdy dopasowana do warunków w jakich sie poruszamy.
dmam jednak duże zastrzeżenia co do takiej jazdy - dla skrzyni to przecież zabójstwo? jak sobie radzić w takiej opresji?
czy ja wiem czy zabójstwo? jak z głową to nie... no oczywiście nie jak w manualu, że jeszcze jedzie do tyłu, a my już but z jedynki do przodu... ale jak na bujaka... to maksymalnie do tyłu, hamulec, D, do przodu... jak nie idzie, hamulec, R, do tyłu... oczywiście wszystko nie na bucie w podłodze, czasem walka o parę cm... ale idzie tak się wybujać z opresji bez większych strat w skrzyni...
no tak, ale wtedy kompresorek musowo na pokładzie .
Tu to taka sama oczywistosc jak chocby klucz do kol
ARO napisał/a: no tak, ale wtedy kompresorek musowo na pokładzie .
Tu to taka sama oczywistosc jak chocby klucz do kol
Jaki kompresorek polecacie do wożenia ze sobą? Kiedyś dawno temu kupiłem jakieś tanie badziewie i tylko się denerwowałem bo wydajność była żadna. Od tego czasu trochę się zraziłem do tych urządzeń.
a w jak głębokim śniegu da się jeszcze ratować bujaniem? kusi mnie wycieczka do domu na wsi ale byłem tam na zwiady spacerkiem i min 50cm śniegu jest. droga od wsi zawiana do tego więc jeszcze lepiej. byłem niedawno jak było troche mniej śniegu i już momentami jeep słabował a zaspy tylko rozpędem chyba przeszedł. sąsiedzi średnio zyczliwi i raczej nie rzucą mi się na ratunek jakby co
No, 50 cm to już chyba tylko ogień cię ratuje, bo jak staniesz to się wkleisz czym się da i lipa. Chociaż, raz się wbiliśmy w taką zaspę na przechyle że śnieg w szybie pasażera widziałem, lecz przód-tył bujał się tak z pół metra, ale napędami tak szarpało że i tak skończyło się na kinetyku.
Tylko sandał w podłodze i niskie ciśnienie w klapkach
[ Dodano: 2010-02-07, 19:06 ]
a w jak głębokim śniegu da się jeszcze ratować bujaniem?
Dopóki się nie powiesisz to się da. Dobre jest też bujanie nie tylko tylko przód tył, ale bujanie w jednym kierunku, o wiele lepsze.
Czyli dajesz lekko gaz na krótko, ale to dosłownie na moment by nie zerwać przyczepności... i puszczasz, auto wraca w dołek, ale już łapie tendencję do odbicia się, znów lekko pyk w pedał .... i tak do skutku aż się poczuje, że bujanie pozwoli przełamać barierę i wtedy delikatnie gaz i ... jazda w miarę rozpędzania. Tylko pamiętaj, by koła były prosto, skręt kół to najczęstsza przyczyna zakopania się, ogromnie hamują.
Ja preferuję inną technikę jazdy przez głęboki śnieg. Powolna jazda ( zapięty reduktor i włączona tylna blokada) aż do takiego momentu kiedy braknie trakcji ( u mnie brakuje trakcji gdy śnieg zaczyna wchodzić na maskę) . Zatrzymuje Jeepka i lekko cofam , ponownie włączam 3D i lekko uderzając w skarpę jadę do tego momentu aż utracę trakcję .Na zimowe upalanko zawsze zabieram łańcuchy na 4 koła i łopatę do śniegu. Pokonywanie zasp rozpędem prawie zawsze kończy się wtopą.
pitolę nie próbuję. dzisiaj przypadkiem sobie podjechałem w okolice ojej wiochy. i przypadkiem wyszło że śniegu nie jest 50cm a ok 1m bo chowają się prawie chydranty w nowopowstałych działkach. może to tylko nawiało w okolicach drogi ale skoro nie widać moich śladów jak byłem tam jak się chowały koła to chyba nie będę sie tam z koniem kopał
Tu to taka sama oczywistosc jak chocby klucz do kol
kurcze chyba zaczne wozić, tylko musze odszukać w garażu
a w jak głębokim śniegu da się jeszcze ratować bujaniem? Da się, trzeba kupić saperkę i wozić w bagażniku. Przeprowadzałem się niedawno, i się zakopałem podjeżdżając pod klatkę schodową. Opony mam do wymiany dwa lata temu, 3 milimetry bieżnika z przodu, z tyłu będzie z pięć. Ale obiecuję, że wymienię jak tylko dostanę honorarium Podkopałem plastikową zmiotką z kuchni, połamałem ją ale w rezultacie wyjechałem stosując bujanie. Dlatego też kupiłem saperkę, leży w bagażniku nie śmigana. A honorarium dostanę, jak zapłacicie abonament, ale nie nalegam, w sumie to... kocham tę robotę, ale dla odmiany poszedłbym w jakąś ekologię... wiatraki jakieś, albo boczek z ogniska...
nie zapuszczam się regularnie w teren, dlatego typowo terenowe opony nie będą dla mnie dobrą inwestycją. Co polecasz w moim przypadku? seryjnie jest 215/75R15
Polecam Yokohamy, Geolandar II, AT-ki. Całoroczne, jeżdżę na nich nieco ponad 2 lata i uważam że są naprawdę dobre, na asfalt i na śnieg. Ślizgają się jedynie na błocie pośniegowym i na lodzie, ale znajdź takie, które się nie ślizgają. A na śnieg, saperka w bagażniku to standard.
Pokonywanie zasp rozpędem prawie zawsze kończy się wtopą. Przerabiałem to w weekend . Zaspa wyglądała dość niewinnie (oczywiście było "co, ja nie przejadę???" ) i gdybym mógł w tym miejscu jechać na wprost, to pewnie bym ją pokonał, a że musiałem "złamać się" prawie o 90 stopni w lewo, to zabawa skończyła się kwadransem "szuflowania" łopatą i po podsypaniu piachu pod przednią oś (tylna stała na w miarę przyczepnym śniegu) pozostało tylko grzecznie, ze spuszczonymi uszami wyjechać po śladach na wstecznym .
Pozdrawiam, Piotr.
pitolę nie próbuję. dzisiaj przypadkiem sobie podjechałem w okolice ojej wiochy. i przypadkiem wyszło że śniegu nie jest 50cm a ok 1m bo chowają się prawie chydranty w nowopowstałych działkach nie dziwię się, przy 1 m to szans nie ma na przejechanie, no chyba, że lekką suzuką na szerokich oponach przy małym ciśnieniu górą, albo czymś czołgowatym po zamontowaniu pługa i założeniu łańcuchów
polecałbym bardziej szpatel na normalnym długim kiju - łatwiej wtedy wybierać śnieg spod auta, a to przeważnie jest bardziej potrzebne, bo w śniegu samochód ma tendencję do zawisanie na mostach
Do śniegu to raczej łopata, a tak naprawdę to szufla (śniegowa, z teleskopowym trzonkiem).
Szpadel nie robi, trudno jest śnieg wygarnąć, spada z niego, ogólnie rzeźba i męczarnia ze szpadlem. Już lepiej się wtedy kopie takimi ręcznymi urzadzeniami bez kija, za to na 2 ręce mającymi uchwyty po bokach.
wozilem saperke do momentu jak musialem nia popracowac. Alez sie k..... namachalem. Zaraz po przyjezdzie w bagazniku wyladowlo lopacisko i teraz czeka na okazje.
Do śniegu to raczej łopata, a tak naprawdę to szufla (śniegowa, z teleskopowym trzonkiem).
pluto napisal: Jaki kompresorek polecacie do wożenia ze sobą? Kiedyś dawno temu kupiłem jakieś tanie badziewie i tylko się denerwowałem bo wydajność była żadna. Od tego czasu trochę się zraziłem do tych urządzeń
w 2007 roku cos pisali o Vulcano II i firmie T-max
Ja się musze zastanowić nad spotem 20go po dzisiejszej "walentynce" jaką sprawił mi Jeep, albo ja sprawiłem jemu...
Wybrałem się na hałdy gdzie zwykle jeżdżę by sprawdzić w głębszym śniegu opony świeżo nabyte.
Wszystko było git, szedł bez problemu do chwili gdy nagle się zatrzymał i jechać dalej nie chciał. Czy to w przód czy w tył - kicha. Rozwiązanie przyszło mi do głowy po otwarciu drzwi i wyjściu na zewnątrz, kiedy to wpadłem po kolana w śnieg. (od początku zimy nikt się tam nie zapuszczał, a po śladach było widać że inni rezygnowali jakieś 200metrów wcześniej) Szczere pole, do najbliższego domu jakieś 3km, a ja jestem w głębokiej... głębokim śniegu.
Szpadel spod kanapy i kopanie, bo jeepo zawiesił się na całej swej długości na przytopniałym, twardym, ubitym pod ciężarem samochodu śniegu, a przy 3 kołach w powietrzu to żaden napęd czy opony nie pomogą.
Po godzinie kopania i przerzuceniu pół tony śniegu udało mi sie wyjechać - gdyby było inaczej pewnie bym tego nie pisał
Nowa zasada: "Jeśli wydaje Ci się że znasz dany teren - tylko Ci się wydaje bo możesz się zdziwić"
ziayoz, dokładnie My ostatnio ruszyliśmy w las - przecież główna ścieżka, tylko żeby drzewka białe zobaczyć, nigdy się tam nie kopał pod warunkiem że nie zjechaliśmy z tej wspomnianej ścieżki. Już przy samym wjeździe tam nie udało się wydrapać pod górkę, którą zwykle można było przejechać plaskaczem, no, może przesadziłem, podwyższonym plaskaczem . No ok, reduktor i od połowy górki wyszedł. Teraz już na płaskim - ,, no przecież to była twarda gruntowa droga - jadę ". Dokładnie - była. Teraz przez nikogo nie przejechany śnieg i muldy. No to widzę że zwalnia i obroty rosną, przejechał 20 metrów i zamiast do przodu jedziemy w dół. Stoimy - ani do przodu, ani do tyłu. Po podkopaniu wyjechał, i już tylko po śladach jeepa do tyłu. Ciekawy był też zjazd wspomnianą na początku górką w dół, pod kołami lód, pip się sunie a ja z łopatą muszę się jakoś do niego władować
Teraz to albo czekać na roztopy albo brać obstawę.
saperka ... takie małe a cieszy ... jak się ją zmontuje pod kątem 90* (warunek ... musi być skladana ) to wybiera śnieg spod pipka szybciej niż wielka szufla
saperka ... takie małe a cieszy ... jak się ją zmontuje pod kątem 90* (warunek ... musi być skladana ) Otóż to! Saperka saperce nierówna. Mój ojciec miał taką wypasionną, składaną z wymiennymi "głowicami". Prócz saperki właściwej była też "głowica" a la tłuczek do mięsa, czyli siekiero-młotek. Rękojeść tego cuda była rozkręcana, bo wewnątrz była piła do drewna. Dało się toto skręcić odwrotnie i było za co chwycić przy rżnięciu Żeby dodać pikanterii powiem Wam, że to ustrojstwo było produkcji radzieckiej. Wot tiechnika... Niestety przepadło razem z ojcem Taki gadżet z przyjemnością woziłbym w bagażniku. Aż się przejdę po sklepach za czymś podobnym w przyszłym tygodniu...
saperka ... takie małe a cieszy ... jak się ją zmontuje pod kątem 90* (warunek ... musi być skladana ) to wybiera śnieg spod pipka szybciej niż wielka szufla
Dokładnie, w sobotę pojechałem na działkę - a właściwie prawie pojechałem bo działka jest w lesie i udało mi się do niej zbliżyć na jakieś 200 metrów bo się zakopałem tak że nie mogłem wysiąść z samochodu . Złożyłem saperkę i po 30 minutach machania wyjechałem po śladach.
Saperka żądzi
[ Dodano: 2010-02-15, 11:42 ]
Mogę śmiało polecić saperki z demobilu z Bundeswehry Ubiegłego lata zadobyłem taką przy okazji zwiedzania bunkrów MRU - za 50 pln.
[ Dodano: 2010-02-15, 12:09 ]
rewelka... zapodam sobie taką. Nie od dziś wiadomo, Że we wrangu miejsca na zbyciu nie ma, więc takie cacko jest bardzo dobrym rozwiązaniem
Zastanów się nad normlaną łopatą Fiskarsa, może być ze składanym trzonkiem - miejsca zabiera wprawdzie więcej niż saperka poskładana w kopertę ale jednak nie ma tragedii. Za to kopanie jest przyjemniejsze
[ Dodano: 2010-02-21, 23:31 ]
Ja to jeszcze dodam,że jak już powiesimy auto na brzuchu - i musimy kopać, to przed próbą wyjazdu, albo wyszarpnięcia warto otworzyć drzwi , stanąć na progu i trochę pobujać autem na boki - zawsze trochę ubijemy śnieg pod brzuchem. No i obowiązkowo lina kinetyczna - nie wyobrażam sobie innej techniki na wyciąganie ze śniegu - auto wyciągające też ma kłopot z trakcją, więc na zwykłej lince można co najwyżej pokiereszować auta, a nie myśleć o skutecznym wyciąganiu się z wtopy.....
Jeszcze warto omówić wysiadanie po wtopie w śniegu bez brudzenia całego boczku wyskakując by the window
ja się ostatnio przekonałem że jak już 2 koła w górze to lepiej olać saperkę i liczyć na farciocha. ze 2 tyg temu z moim pierworodnym się przejechaliśmy po zadupiach i się okazało że w ramach oczędności odkopali tylko kilkadziesiąt metrów drogi wyjazdowej ze wsi przez którą przejeżdżaliśmy. efekt taki że po mocnym butowaniu wbiłem się na kilkadziesiąt metrów w zaspę. na szczęście po godzinie machania saperką włąśnie na horyzoncie zobaczyłem wesołe żółte monstrum z szuflą
a no i oczywiście tylko kinetyk. zuchy z monstera myślały że ot tak sobie jeepa wyjmą ze śniegu. mimo że odkopali mnie z 2 stron to troche trwało zanim jeep mógł się ruszyć
A ja się w sobotę wkleiłem na drodze pod górkę jakieś 20 stopni z nachyleniem na prawa stronę też 20 stopni z 50 cm śniegiem, którą wcześniej przejechałem 3 razy dla zrobienia śladów. Tylko że następnym razem WJ ciągnął przyczepkę z 1,2 t drewna i przyczepka też się wkleiła Pomogła mi saperka taka jak pokazał Qba (takie same są w OBI po 25 zeta) oraz dwie szufle do węgla, szpadel, trzech chłopa i ... to co w ostatniej chwili zabrałem z garażu przed wyjazdem łańcuchy śniegowe .