A może nie tak dawno, bo w połowie lat 80-tych i nie tak daleko, bo na Smulsku. Z pełnej cywilizacji trafiłem praktycznie do chaty za wsią . Do najbliższego domu ok. 600m, zimą 300m drogi, którą tylko ja jeździłem, kuropatwy i bażanty na podwórku, sarny i zające pod oknami - istna sielanka. Dopóki nie zachciało się gdzieś jechać. Bywały takie dni, że wiosłowałem łopatą w śniegu 6-8 godzin i na próżno. Miałem wtedy Poloneza 1,5X (że niby taki mocny), wzmocnione i podniesione resory, a po ciężkich znajomośćiach załatwiłem opony z grubą kostką . Tyle, że to wszystko na nic, bo zimy też były prawdziwe. Za którymś razem, jak kolejny raz przegrałem walkę z "żywiołem" wymyśliłem przystawki do kół. W dużym uproszczeniu to walec, na obwodzie którego przyspawane są łopatki (coś jak koło w parostatku). Po najbliższej śnieżycy, jak zagrzebałem się 2 metry od garażu, zamontowałem mój wynalazek i w drogę . Wrażenia niezapomniane: z przodu śnieg miejscami po lampy, za mną "burza śnieżna" jak z ratraka. Zjeździłem okoliczne uliczki, ominąłem traktor, którego kolega wykopywał z pobocza, a po pół godzinie wszyscy, których mijałem po drodze byli u mnie w garażu. Integrowaliśmy się do rana . Urządzenie się sprawdziło, tyle że w następnych latach skończyły się tak śnieżne zimy, a ja zmieniłem auto na większe. Wczoraj przeglądając archiwa zakładowe znalazłem te przystawki. Pomyślałem, że po małej modyfikacji możnaby to dostosować do Jeepka. Na śnieg bez problemu, na błoto po większej modyfikacji. Warunek - uczciwy lift.
rysunki foty czy cós zapodawaj
Dokumentacji tak szybko nie znajdę (ponad dwadzieścia lat ), a nawet podpuścili mnie i swego czasu zgłosiłem to do Urzędu Patentowego . Później zrobię fotki
Fotki! Fotki!
Obiecane fotki
Nie wiem czy zauważyłeś, ale śniegu nie ma
Tylko jak trafisz tym w kamień, to to nie powie "poślizgnę się", a stanie w miejscu, a wtedy krzyżak, półoś, przekładnia główna, satelitki, skrzynia....
Wnioskuje ze to urzadzenie jest montowane tak jakby bliznaiacze kolo?? Chyba ze sie myle to prosze o wyjasnienie.
Jesli chodzi o teren to owszem nie uslizgnie sie przy kamieniu ale zeby tak odrazu krzyzaki mialy leciec??
Pierwsza wersja była mocowana śrubami trzymającymi koło i była większa. Do tej na obrazku wspawałem w przetłoczenie felgi nakrętki. Bęben opiera się o felgę w miejscu przylegania opony, a łopatki konczą się tam, gdzie zaczyna się bieżnik. Ideą było, że dopóki bieżnik ciągnął, przystawka nie pracowała. Gdy koła zapadły się głębiej, wtedy łopatki zaczynały pracę. W śniegu to robiło, w błocie nie jeździłem. To ma być alternatywa, patent już mam
kiedyś w jakiejś książce/folderze znalazłem patent podobny ... dedykowany do Łady Niva a wymyślony przez rosyjckich konstruktorów tylko to codo było z tworzywa i wyglądało jak MEGANAPARSTEK zamiast kołpaka miał kształt lekko stożkowy i był bardzo szeroki dzieki czemu samochód jechał po sniegu bo kołpaki te zakłada się na wszystkie 4 koła i umożliwiało to skręcanie kół ciekawy pomysł ....no ale fakt ... śniegu nie ma
[ Dodano: 2009-01-27, 11:02 ]
Dostałem informację z U.P., że na północy Kanady w ciągnikach pracujących przy wyrębie lasu są stosowane urządzenia pracujące na podobnej zasadzie. Z rysunków wynikało jednak, że to, co oni tam mają, to zegarek z pozytywką w porównaniu z moim pomysłem. Regulowana szerokość, zmienna geometria łopatek i inne takie "ułatwiające życie" użytkownikowi.